SARP Katowice
Postawa duchowa architekta

Architekt nie po to buduje, by zdobyć grosz na swoje potrzeby wegetatywne, ale po to, by przez zbliżenie się do celów idealnych
– nieść szczęście dla ludzkości.
/Juliusz Żórawski/


Tytuł do niniejszych rozważań zaczerpnąłem z odczytu prof. Juliusza Żórawskiego wygłoszonego 64 lata temu. Autor w 1927 roku uzyskał na Politechnice Warszawskiej dyplom inż. architekta – z wynikiem bardzo dobrym. W trudnych latach niemieckiej okupacji, pod kierunkiem Władysława Tatarkiewicza, obronił pracę doktorską i zgłosił pracę habilitacyjną pt. „Wstęp do projektowania”. W 1946 roku, pracując na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, uzyskał tytuł profesorski. W 1952 roku opublikował bazującą na pracy doktorskiej książkę pt. „O budowie formy architektonicznej”.

Przed II wojną światową realizował (głównie w Warszawie) awangardowe budynki mieszkalne, projektowane w oparciu o pięć zasad nowoczesnej architektury, sformułowanych przez Le Corbusiera. Po wojnie kierował biurami projektowymi w Krakowie.

Zdaniem Żórawskiego piękno jest zawarte w intelekcie twórcy, jest właściwością intelektu, jest jego stałym usposobieniem. Uważał też, że zdolności tworzenia piękna nie można się nauczyć, ale i nie można jej stracić, można jej tylko nie wyzyskać. Do stałego usposobienia duszy zalicza więc tworzenie piękna, inteligencję, ale także... tępotę umysłową. Do zmiennych usposobień duszy – czyli takich, które można utracić lub rozwinąć – zaliczył: mądrość, odwagę, pobożność i silną wolę. Żórawski podzielił architektów na heroików – walczących o swe ideały, dla siebie, dla celów idealnych, oraz na wegetatywnych – budujących li tylko dla zarobku. W 1967 roku, w obszernym eseju „O architekturze zaangażowanej”, pisze, że: projektowanie architektoniczne powinno się dostosowywać do wielkich powojennych przemian społecznych, politycznych i ekonomicznych. Przyszłej nowoczesnej architekturze przeznaczał istotną rolę w ochronie środowiska naturalnego. Minęły dwa pokolenia od tego czasu, a refleksje Żórawskiego nie straciły na aktualności.
Być może każde pokolenie – także architektów – musi stawiać czoła różnym zewnętrznym, trudnym uwarunkowaniom. Rodzima architektura już 100 lat temu szukała swojej tożsamości. Po II wojnie światowej trzeba było przetrzymać narzucany odgórnie socrealizm – narodowy w formie, socjalistyczny w treści. A od pojawienia się postmodernizmu, przez styl międzynarodowy, zachować tożsamość jest nam jeszcze trudniej. Niepokojące przemiany w tym zakresie widać dziś aż nadto wyraźnie – dotyczy to zarówno miast,
jak i wsi. Wydaje się, że już dziś trudno mówić o architekturze polskiej wsi...

6 października, dzięki mecenatowi grupy Saint-Gobain, odbyło się w Warszawie spotkanie czołowych polskich architektów, którzy dyskutowali nt. stanu architektury polskiej i jej przyszłości. Szczególnym zagrożeniem jawi się globalizacja, informatyzacja, rozwój myśli konstrukcyjnej i coraz to nowe materiały i technologie dla budownictwa. Z drugiej strony nowe wymagania stawia przed architektami potrzeba dostosowania się do wymogów tzw. zrównoważonego rozwoju. Otaczający nas świat przyśpiesza w każdej niemal dziedzinie. Dziś architekt, nie chcąc „szkodzić” inwestorowi i środowisku, musi – tak jak lekarz – stale doskonalić swą wiedzę! Jakże częsta chęć autokreacji i autoprezentacji winna ustąpić społecznej przydatności i racjonalności. A Żórawski mógłby zawołać dziś wielkim głosem – potrzeba nam więcej heroików.


Jan Kurek

Redaktor naczelny